piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział 10 ,,Zatem zacznijmy od nowa"


https://33.media.tumblr.com/4ffe2a337f9feb820a63dd96f49e7dc6/tumblr_nca1h4LbIy1ta61p9o2_500.gif

* * I can't control myself, Don't know who I've been
And who is this monster wearing my skin?
* *

Oczami Myrty...
      Moja świadomość powoli powracała. Wciąż jednak czułam kłucie w czaszce i ból przy każdym najmniejszym ruchu. Nie otwierałam oczu. Wszystkie głosy zlewały się w jeden i dochodziły jakby z innego świata. Nie chciałam ich słuchać. Chciałam wrócić do snu, znów zasnąć i nic nie czuć. Miałam piękny sen. Byłam w lesie i spacerowałam, ciesząc się życiem. Zbierałam stokrotki i plotłam wianek.
      Wszystkie odgłosy zaczęły brzmieć normalnie, ale sen wciąż miał mnie w ramionach. Drzwi otworzyły się, ale ja nie raczyłam otwierać oczu. Ktoś wszedł do środka. Zaraz, co ja tu robię...? A tam, dajcie mi spać. Pytania później.
 - Tylko najbliżsi - rzekł jakiś głos.
 - Ile? - zapytał drugi głos, który raczej należał do dziewczyny.
 - Trzy. Maksymalnie trzy. - ktoś coś burknął, na co mężczyzna rzekł tylko: - Nie wpuszczę was wszystkich. Nie ma wycieczek! Dopiero się obudziła.
       Usłyszałam cichnące kroki. Wtedy otworzyłam oczy. Nade mną stały trzy osoby. Lekarz siedział z tyłu na krześle i pisał coś w karcie pacjenta. Sala była biała a kafelki na podłodze i do połowy ścian były w tym charakterystycznym odcieniu zieleni. Za oknem świeciło słońce, mogło być południe. Spojrzałam na zegar. Nie myliłam się, pierwsza. A to miejsce to szpital. Co mi się stało? Spojrzałam po twarzach tej trójki. Dwie dziewczyny i chłopak.  Obie miały brązowe włosy i oczy. Tylko ta stojąca bliżej drzwi była nieco wyższa. To ,,nieco" równa się może dwóm centymetrom. Żadna nie przerosła metra sześćdziesiąt pięć* On z kolei miał hipnotyzujące lazurowe oczy i blond włosy.
 - Jak się czujesz, Myrto? - zapytała ta niższa.
      Ona mówi do mnie? Spojrzałam na nią z zaciekawieniem. Teraz zaczęłam się zastanawiać, jak ja w ogóle się nazywam...
    A oni?
 - Kim jesteście? - zapytałam. - Co tu robię? Jak się nazywam?
     Tej, co mówiła zaszkliły się oczy.
 - Nie pamiętasz nic? Nawet nas? - wskazała na pozostałych.
       Na chwilę zapada cisza. Zastanawiałam się. Nie. Nie wiem. Pokręciłam głową. Nie wiem, kim są. Nie wiem, kim jestem ja, ani kim byłam. Chcę wiedzieć, ale... Kompletnie nic nie wiem. Czuję się taka bezsilna. wiedzą o mnie więcej, niż ja sama wiem. Wszystkie moje wspominania wyparowały. Odeszły ode mnie jak oderwane płatki kwiatów. A jednak jakaś część mnie się z tego cieszyła. Gdybym tylko wiedziała, dlaczego?  Zaczęłam szybciej oddychać.
 - Co ja robię w szpitalu? - zapytałam ich wszystkich na raz.
 - Miałaś wypadek. Uderzył w ciebie samochód. Miałaś lekki wstrząs mózgu - wyjaśnił blondyn łamiącym głosem. - Uprzedzano nas, że mogłaś stracić pamięć, ale... - nie poznałam ,,ale",  za to poznałam jego imię. Ja nazywam się Luke i jestem...
 - Wiesz, nie wiem, czy to najlepszy moment - powiedziała wyższa brunetka, po czym zwróciła się do mnie: - Ja jestem Alex.
 - A ja Lu - załkała druga. - Ty masz na imię Myrtayleen. Twoja mama już leci - wyjaśniła smutno. - Wrócisz do Burgess i...
    Gdyby tylko ta nazwa cokolwiek mi mówiła.
 - Koniec wizyty - zarządził lekarz, patrząc na zegarek.
       Cała trójka patrzyła na mnie z bólem w oczach. A ja nie wiedziałam, czemu. Chciałabym rozumieć ich smutek, ale naprawdę nie potrafiłam. Kim dla mnie byli? Co nas łączyło? Nic nie pamiętam. Zatem zacznijmy od nowa. Nazywam się Myrtayleen. Tyle o sobie wiem. Kim jestem? To muszę dopiero odkryć. Tymczasem jednak, chcę zacząć życie z czystym kontem.

~~ו*•×~~
        Kobieta, która jest, jak mi powiedziano, moją mamą, przyjechała niecałe dwie godziny później. W zasadzie była podobna do mnie. Tyle tylko, że ona miała włosy o barwie kasztanowej, ale najprawdopodobniej były farbowane. Dali mi wypis i zalecili od razu po podróży zgłosić się u lekarza w Burgess, który już został powiadomiony o tym. Kiedy wychodziłam z sali w towarzystwie mojej mamy, przed drzwiami czekało ponad dziesięć osób. Trzy brązowowłose, jedna czarnowłosa, dwie rude... a nie, jedna ma truskawkowy blond i kręcone włosy, dwóch blondynów, z czego jeden ma kręcone włosy, zielonowłosy, bliźniacy, chłopak podobny do Azjaty, jakiś lokowaty, młodszy chłopak o brązowych włosach i to chyba wszyscy. Być może kogoś pominęłam, ale było ich tam naprawdę dużo. Każdy trzymał jakąś kopertę. ,,Otwórz w domu" powiedział chłopak o czarnych włosach i śniadej karnacji, jeden z bliźniaków. Zebrałam koperty, na których chyba pisały imiona. Nie wiem, nie umiałam się skupić. Ci wszyscy ludzie to moja przeszłość. Moje życie. Ja... niczego nie pamiętam, ale to chyba wiecie. Chłopak o zielonych włosach podniósł na mnie wzrok i poklepał blondyna który był u mnie wcześniej po ramieniu.Wszystkie dziewczyny tuliły tą niższą brązowowłosą. Wyglądało to tak smutno, że niemal się rozpłakałam. Wszystkie twarze wyrażały zmartwienie, ból, smutek i współczucie.
      Wyszłam ze szpitala w podłym humorze. Swoją niepamięcią raniłam tyle osób. Jaka byłam? Czy coś się we mnie zmieniło?
      Podroż samolotem przespałam. Obudzono mnie, bym weszła do samochodu, a potem znowu spałam. Badania u lekarza pamiętam jak przez mgłę. W końcu ujrzałam dom. Znaczy, mama powiedziała mi, że to dom. Wysiadłam z samochodu i poczułam zimno. Właściwie, dopiero zauważyłam, że tu pada śnieg. Nie, jak w Sydney.
 https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjF8huu2DQiQd5K9LKpQgN0g5h7T8w8xLGIiL9h-rqCqD_4_ytGXozmC_dnjqCxzoGwyA1nt-ORqS357W5IA7Z0Q4xMebYvpRyWhYwCIrCQV8bXxPofD5F5CzZQERV17DkQUUK8-lb44p8/s1600/2.png
     Spojrzałam na budynek. Był obity deskami pomalowanymi na niebiesko. Schody prowadzące na werandę były białe, podobnie z resztą jak kolumny i ramy okien. Ogólnie - były białe wstawki. Weszłam do wnętrza przez przedpokój obity białą boazerią. Na ścianach wisiało dużo zdjęć. Moich, tej niższej, mojej mamy i jeszcze innych ludzi. Niektórych widziałam w szpitalu, innych nie. Prowadzona krętymi schodami w górę dotarłam do kwadratowego przedpokoju z trzema parami drzwi. Uchyliłam jedno skrzydło dwuskrzydłowych jasnobrązowych drzwi, na których gotyckimi literami w poprzek pisało: Myrta.
      Z moich obliczeń i posiadania dwóch, wąziutkich okien uznałam, że to pokój tuż nad drzwiami wejściowymi i nie myliłam się. Był nieduży, w barwach czerwonych i białych. Miałam dwuosobowe łóżko, które stało w lewym rogu pokoju, wezgłowiem w stronę okna. Pościel była biała, w róże. Tuż obok łóżka stało białe biurko, którego deskę od strony łóżka najwyraźniej ja popisałam cytatami z piosenek i okleiłam plakatami. Położyłam na nim koperty.
     Po za tym, w pokoju była półka na książki, która pięła się zygzakiem aż do samego sufitu. Była biała, w czerwone kropki. Po chwili zorientowałam się, że ktoś, zapewne ja, malował je. Po prawej stronie była wbudowana przesuwna szafa z wizerunkiem Marylin Monroe. To w zasadzie tyle. Pokój miał może dwa i pól na trzy metry. Wyjrzałam przez jedno z okien. Usiadłam w swoim czerwonym fotelu od biurka i otworzyłam pierwsza lepsza szufladę. Wyjęłam jakąś gazetkę. Na okładce był cały zespół One Direction. Przejechałam opuszkami palców po twarzach chłopaków. Pisało tam, że Zayn Malik odchodzi. Gazeta była z 2015 roku. Czemu wciąż ją trzymam? Ską miałabym to wiedzieć...
      Zabawne, pomyślałam. Nazwy filmów, gwiazd i zespołów, czy ich piosenki pamiętam, a nie pamiętam własnego życia. W dodatku, nie wiem już, czy należałam do fanek, czy do antyfanek zespołu. A może totalnie ich olewałam? Nie mam bladego pojęcia. Westchnęłam i rzuciłam się na łóżko.
 - Nawet Harry Styles śpiewający pod moim oknem nie poprawi mi nastroju - powiedziałam do siebie.
     Wzięłam pierwszą z brzegu kopertę, która okazała się być od Fay. Otworzyłam ją. Widniało tam jej zdjęcie, a poniżej był list. Niezbyt długi, ale nie chciało mi się teraz niczego czytać.
    Nagle ogarnęła mnie złość. Ja muszę wiedzieć, co się działo. Otwierałam po kolei szuflady i wyciągałam z nich rzeczy. W końcu natrafiłam na jakąś czerwoną obitą puszystym materiałem książkę. Nie, to... to chyba pamiętnik.
 - Więc prowadziłam pamiętnik? - zapytałam samą siebie, otwierając pierwszą lepszą stronę.

3 września 2014 roku
      Tego dnia Lulette poznała miłość swojego życia. Rzecz jasna, jak zwykle nasz kochany tchórz boi się z nim w ogóle porozmawiać. Jak się nazywa? William Peter Canterville. Jest od nas o rok starszy. Przyznaję, że też bardzo przystojny. Musiał coś zaliczyć na francuski i wtedy moja przyjaciółka zobaczyła go i obdarzyła miłością od pierwszego wejrzenia. Haha, ja sprawię, że jeszcze będą razem! Uda mi się i biorę to za swój punkt docelowy!
      Przewertowałam paręnaście stron wcześniej. Pełno błędów ortograficznych i przekreślonych wyrazów oraz kleksów. Wtedy jeszcze pisałam piórem. Był tam też rysunek przedstawiający kota. 
2 lipca 2011

     Dzisiaj odbył się pogrzeb Bastet. Została zakopana pod wiśnią w ogrodzie Hemmingsów. Luke ponoć nie chce następnego kota, by był zbyt przywiązany do niej. Steve płakał, Luke też. Przynajmniej tak mówi Lu. Mnie tam nie było. Nie lubię Luke'a, ale mimo to zrobiło mi się go szkoda. Aj, Myrta! Co się z tobą dzieje? Chyba nie zaczynasz wymiękać! Jeszcze trochę i stwierdzisz, że się w nim zakochałaś. Dochodzi północ, więc nie mogę pisać. Mama się czepia, ze stracę wzrok, jak będę pisała przy lampce. Wypadałoby jej posłuchać.

   Odłożyłam pamiętnik z powrotem na biurko. Położyłam się na łóżku, kładąc stopy u wezgłowia. Zmęczona całym dniem postanowiłam odkrywać swoją przeszłość jutro i położyłam się w ubraniu na łóżku. Mój wysiłek psychiczny zmęczył mnie do tego stopnia, że pozwolił mi zasnąć niemal od razu. śniłam snem bez marzeń. A może i miałam jakiś sen, tylko zwyczajnie go nie pamiętam? Jak całej mojej przeszłości?


*Chrissy Costanza (tj. nasza Alex), wedle wielu źródeł ma 155, a pierwotna wersja Lu, to jest - Victoria Justice - 166.  Ale tu Alex jest o dwa i pół centymetra wyższa (164). W rozdziale 13 w CF napisałam, że młodsza Frost ma metr sześćdziesiąt, ale chyba ma prawo urosnąć półtora centymetra ;)
~~~~~~~~~~~~~~
Gdybym ja tylko wiedziała, jak zachowuje się człowiek z amnezją, to by było super. Nieszczególnie mi wyszedł :/
Olu, dziękuję za odezwanie się :) Odzywaj się częściej :P
 Dziewczyna na górze rozdziału to Sabrina Carpenter, która w zasadzie w 99,(9)% odpowiada mojemu wyobrażeniu Myrtuni, ale z racji, że zauważyłam to zbyt późno i żeby Lu nie była samotna, nie wstawię gifa do zakładki bohaterowie.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał i owszem, można mnie ,,hejtować", jak ze dwie, trzy osoby z grona moich znajomych :P. Nie martwcie się, Myrta się jeszcze pojawi na bank w epilogu, a może i wcześniej. Rozważam nawet napisanie po Drugiej Córce Jacka Frosta, Córki Wielkanocnego Zająca :) Tylko nie wiem, czy chciałoby wam się to czytać. Wstawiłam rozdział dzisiaj, bo jutro mogę nie mieć, kiedy.
No, to tyle, wiec do za cztery dni :)
Lusia

3 komentarze:

  1. To było piękne *.*. Biedna Myrta :c. Ja osobiście nie spotkałam człowieka z amnezją, ale ogarniam o co chodzi (tak pół na pół).
    Ja będę czytać córkę zająca ;), jak się zastanowisz.
    Rozdział mi się podobał (jak pewnie widzisz po komentarzu xD)
    Pozdrawiam i weny
    Mira

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział superowy !
    Jestem bardzo ciekawa co będzie w tych kopertach które dostała.
    Bardzo podoba mi sie jak piszesz, więc (jeżeli zaczniesz) napewno będe czytać Córkę Zająca Wielkanocnego.
    Weny !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. A na wstępie rozdział do bani :(.
    Amnezja czy coś nie znam się nie jestem najlepsza z biologi w każdym bądź razie tak to fachowo ujmę utrata lub zanik pamięci (jaka duma!). Ja spotakałam moja babcia :( leży w szpitalu i miała wylew. Nie pamięta dużo rzeczy ale kojarzy i no najdorsze jak to się nazywa nie zchizy tylko no wodzi rzeczy których my nie widzimy :(. Dobra koniec o mojej babci :). No co mam napisać? Dziewczyna ma problem . Sypie na biało z twarzy to jakiś tam lek co nakładasz i jestem niczym Jack Frost. Mama mówi że do fwarzy mi w białym a więc mam 3 opcje albo będe z Jackiem Frostem sypać śnieg albo będę zabujczą wdową czychającą na mężczyzn albo bałwanem :p. Nie obraż się ale córka zająca brzmi komicznie i na pewno będę czytać a potem córki strażników co ty na to? Mi się marzy Lu i Luke taaaaaaaaaaaaaa...
    A więc jestem na tak. Rozdział mi się podobał hehe okżartowałam prima aprilis tak to nie pierwszy kwietnia ale musiałammam nadzieje że nabrałam ! Weny czasu :)

    OdpowiedzUsuń