niedziela, 19 lipca 2015

Rozdział 1 ,,Piętno"

* * I wanna run away
Anywhere out this place * *

Oczami Alex...
     W chwili, w której weszłam do domu znów dopadła mnie fala samotności. Zresztą, jak zawsze, nieustannie od niemal miesiąca.
 - Lisa, Minnie, Lucas... gdzie jesteście! - zawołałam do siebie.
     Dzień w dzień chodziłam do szkoły ze sztucznym uśmiechem na twarzy. Sydney pasowało mi na wakacje, ale nie na dom. Gdzieś w sobie wciąż żywiłam nadzieję, że wrócę do Nowego Jorku i znowu będę w swojej starej szkole. Każdego w niej znałam bardzo dobrze. Tu... nie odczepiam się od Caluma, Michaela, Ashtona i Fay. Od teraz to moja nowa paczka. Zaopiekowali się mną. Jestem im za to wdzięczna. Wciąż jednak jest pustka w sercu po mojej, już niestety dawnej, paczce.
    Potrzebowałam pilnie pomocy. Nie byłam kompletnie przygotowana na imprezę u Camille. Jedyne podobne przyjęcie urządzili chłopaki, kiedy przyjechałam. Była cała szkoła i naprawdę miałam spory problem z zapamiętaniem wszystkich imion. Było naprawdę super. Fay poznała mnie z paroma dziewczynami, ale jakoś wspólny język znalazłam tylko z Cami, lub jak też ją nazywano - Milly. Dostałam zaproszenie na jej urodziny jako jedna z pierwszych.
     Wyrzuciłam całą zawartość szafy na podłogę w poszukiwaniu jakichś ubrań. Nic jednak nie przychodziło mi do głowy. Postanowiłam napisać do Lisy. Jakoś tak całkiem zapomniałam o tym, że jest różnica stref czasowych...
 Od Alex: 
Hej, mogłabyś mi pomóc? Dzisiaj wieczorem mam imprezę na plaży i nie wiem, co mam włożyć...
 Od Lisy:
Kochana, u mnie jest siedem po północy! Masz szczęście, że nie śpię! :P Doskonale wiesz, jak ciężko mnie obudzić... ;)
 Od Alex: 
O Jezu, przepraszam :/ Kompletnie zapomniałam!
 Od Lisy:
Spoko, ja też. Takie: ,,Co ona gada?! Jaki wieczór? Jakie dziś?". Mniejsza z tym :P
Masz jeszcze ten strój kąpielowy w biało-granatowe paski?
 Od Alex: 
No mam :)
 Od Lisy: 
A tę czerwoną sukienkę na ramiączkach? Z logo Nirvany?
 Od Alex
Jesteś boska! :*
 Od Lisy: 
Polecam się na przyszłość :*
 Od Alex: 
No to, skoro u ciebie tak późno, to dobranoc!
 Od Lisy: Dobranoc!
 Od Lisy: Znaczy... yyyy... Udanej imprezy XD
 Od Alex: 
Dzięki :)
    Skarciłam siebie w myślach. Powinnam być rozsądniejsza i pamiętać o tym. Miałam jeszcze pięć i pół godziny na nicnierobienie. Zrobiłam więc tabelkę na podstawie mapy świata z zaznaczonymi strefami czasowymi z podręcznika do geografii. Jak w Nowym Jorku jest siódma rano, u nas dwudziesta druga. Piętnaście godzin różnicy. Nie tak znowu źle. Mamy osiem godzin dziennie, by pisać do siebie i dzwonić. Na pilne wypadki nawet więcej. Westchnęłam cicho. To i tak mało, pomyślałam. Z drugiej strony, jakby Lisa była w Londynie, byłoby zdecydowanie gorzej.

~~ו*•×~~

     Wreszcie nadszedł czas, by ruszyć swoje cztery litery z domu i udać się na plażę, gdzie Cami organizuje swoje urodziny. Schowałam swój prezent do dużej torby plażowej. Miałam nadzieję, że jej się spodoba. Parę dni temu, kiedy  mieliśmy na plastyce lekcję z rzeźbiarstwa, stwierdziła, że woli rysowanie. Wspomniała też, że zawsze chciała, żeby ktoś naszkicował jej portret. Podjęłam się tego zadania. Miałam jeszcze prezent awaryjny - kolczyki i wisiorek ze zdobionymi literami ,,C", które dorzuciłam do obrazka. Portret opakowałam w czarną wąską ramę i owinęłam niebieskim papierem w białe kropki.
     Przed oczami mignęła mi postać o czarnych włosach i ciemnej karnacji. Niektórzy żartem nazywali go Azjatą, chociaż nie sadzę by miał ich w korzeniach.
 - Hej, Hood, czekaj! - zawołam do Caluma, który właśnie minął moją bramę. Na dźwięk mojego głosu zatrzymał się.
    Miał na sobie czarną bluzkę bez rękawów i białe spodnie plażowe (?) w kolorowe zygzakowate wzory.
 - O, hej, wybacz, nie widziałem cię - powiedział odwracając się przodem, a ja zrównałam z nim tempo. - Myślałem, że już wyszłaś i że idę jako ostatni - zaśmiał się, a dostrzegając moje pytające spojrzenie wyjaśnił: - Fay i Mike wydzwaniają, jakby się waliło i paliło i pytają, gdzie się podziewam.
 - Acha... - zaśmiałam się.
     Sprawnym krokiem ruszyliśmy w kierunku plaży. Gdzieś w połowie drogi zrównaliśmy się z Fay i Michaelem, który tym razem miał włosy barwy czerwonej. Brunetka miała na sobie zieloną, luźną bluzkę i miniówkę. ,,Tylko ktoś naprawdę głupi zakłada krótkie spodenki na plażę, mając pod spotem strój kąpielowy", jak sama mówi. Poniekąd ma rację - jak materiał spodenek przemoknie, wygląda to dość zabawnie.
       Na horyzoncie wreszcie ujrzeliśmy linię wody. Tutaj, po sekundzie wahania zaczął się szaleńczy wyścig. Fay potknęła się tuż przed piaskiem o własne nogi i szukają równowagi złapała się mnie. Wyścig wygrał Michael, ale zaraz został pchnięty przeze mnie i Fay. Calum ze śmiechem przyglądał się naszej rozłożonej na piasku trójce. Clifford wytknął mu język.
     Z malutkiego baru dobiegała głośna muzyka. Rozpoznałam piosenkę Elen Levon - Wild Child.
    Szybko podnieśliśmy się z piasku i udaliśmy w stronę wyznaczonego na czas imprezy terenu baru. Solenizantka i paru innych znajomych już zaczęło do nas machać. Cami jednak podbiegła do nas pierwsza. Lekko zakręcone włosy o barwie truskawkowego blondu falowały na wietrze. Czerwony strój kąpielowy prezentował się świetnie. W pasie obwiązała się chustą. Uśmiechnęła się szeroko.
 - Cześć! Jesteście przed czasem! Jak prawie wszyscy! - zaśmiała się dźwięcznie.
 - Wszystkiego najlepszego! - zawołałam pierwsza i złożyłam jej sporą listę życzeń, po czym wręczyłam swój prezent.
 - Dziękuję - powiedziała, niezbyt wiedząc, co robić.
     Odsunęłam się na bok, by poczekać na resztę mojej nowej ekipy. Nagle ktoś położył mi zimne i mokre ręce na ramionach. Odwróciłam się szybko. Przede mną stał roześmiany od ucha do ucha chłopak o złotych lokach i zielonych oczach.
 - Ashton! - walnęłam go w ramię. - Straszysz ludzi!
     Zaśmiał się. Zmierzaliśmy w kierunku koca Asha. Dosłownie parę sekund potem dogonili nas Fay, Mike i Cal. Rozłożyłam swój koc obok koca Irwina. Reszta poszła w moje ślady. Zostawiłam torbę na kocu i podobnie jak oni zaczęłam ściągać ubrania, by po chwili stać w swoim dwuczęściowym stroju w granatowo-białe paski. Fay miała zielony kostium w czarną kratę, podobny fasonem do mojego. Chłopcy nie popisali się szczególną kreatywnością. Mieli po prostu czarne kąpielówki.
     Zamierzaliśmy właśnie iść do wody, kiedy Milly do nas podeszła. Włosy zdążyła wcześniej spiąć w kucyk.
 - Zaraz będziemy kroić tort! - poinformowała i z uśmiechem, niemal w podskokach ruszyła do mini-baru. Wtedy zobaczyłam, że ma na plecach tatuaż. Kot. Wielkie ślepia wpatrywały się w każdego, kto ośmielił się rzucić okiem na plecy dziewczyny. Było w nim coś dziwnego. Tatuaż jakby... promieniował. Wydawało się, że skrzy się złotymi iskierkami. Skądś to znam...
    Tylko skąd?
    Wiem! Podobnie działo się z piętnem Lu... z tą różnicą, że dusza Willa była barwy niebieskiej.
    Tylko ktoś, kto wierzy w strażników może zobaczyć rzeczywisty efekt piętna. Dla każdej zwyczajnej osoby jest to zwykły tatuaż. Wzdrygnęłam się. Będę musiała powiedzieć reszcie strażników. Oficjalnie pasowano nas w Nowy Rok. Jestem teraz pełnoprawną strażniczką, chociaż wciąż posiadam ludzką naturę. Ja i Lu musiałyśmy dużo ćwiczyć. Aż każda z nas opanowała zdolność latania i wytwarzania mrozu do perfekcji. Teraz było to bez zarzutów.
 - Alex! - Michael przywołał mnie do świata żywych. - Chodź!
    Nakładając uśmiech pobiegłam w kierunku sporej grupy ludzi, którzy zabierali się za śpiewanie ,,Sto lat". Włączyłam się w chórek, ale wciąż nie mogłam odpędzić myśli o piętnie.
     Lot trwa jakieś dwadzieścia dwie godziny. Skoro będą tu jutro wieczorem, to możliwe, że już wylecieli. Pozostaje czekanie. A ja nie wiem, czy to wytrzymam. Nie bardzo mogę teraz skontaktować się z innymi. Tata raczej nie ma po co tu przylecieć. Za dużo roboty w Europie i Amerykach. Piaska mogę oczekiwać dopiero w nocy, Mikołaj robotę zaczyna w grudniu, Zając w Wielkanoc. Muszę cierpliwie czekać na Lu, Myrtę i Luke'a. Przez cały czas od Bożego Narodzenia trwają poszukiwania osób z piętnem. Znaleziono jak na razie dwóch. Lu jest trzecia, a Cami czwarta. Według Mikołaja, jest ich sześcioro.
     Christian i Harry mają pełne ręce roboty. Ochraniają ich wszystkich.

~~ו*•×~~

     Przyjęcie z wolna dobiegało końca. Część z nas grała w siatkówkę, inni wylegiwali się na kocach, a jeszcze inni popijali owocowe shakei* w mini-barze. Ja byłam wraz z Cami i Fay w tej trzeciej grupie. Rozsiadłam się już zbyt zmęczona na siatkówkę, z której parę minut temu zrezygnowałam. Chłopaki za to ciągle popisywali się swoimi siatkarskimi umiejętnościami. Rzecz jasna - bez koszulek. Słońce także już postanowiło zniknąć za horyzontem.
 - Ja już chyba pójdę - powiedziałam, dopijając ostatni łyk shake'a o smaku kiwi.
 - Dlaczego? - zapytała smutno Camille.
 - Jestem zmęczona i głowa mnie boli. Chyba wypiłam zbyt dużo shake'ów - oparłam brodę na dłoni.
     Byłam całkowicie szczera. W dodatku strasznie głośna muzyka drażniła moje uszy.
 - Okay. No to do jutra - wyciągnęła ręce, żeby się przytulić.
 - Do jutra - odwzajemniłam uścisk. - Jeszcze raz wszystkiego najlepszego!
 - Do jutra! - powiedziała Fay i również mnie przytuliła.
Poszłam zwinąć swój ręcznik. Pomachałam dziewczynom i chłopakom na pożegnanie. Wolnym krokiem ruszyłam w kierunku mojego domu.

*jaka jest liczba mnoga (po Polsku) ,,shake?" ;)
~~~~~~~~~~~
Nie cierpię pierwszych rozdziałów... Wolę to, jak już coś się dzieje! Ale trzeba zacząć od podstaw (niestety!). Jeśli chodzi o SMS-y w rozdziałach, nie będą się pojawiać zbyt często. Mam nadzieję, że wam się podoba. Jak tam nowe postacie? Wiem, że to dopiero pierwszy rozdział, ale lubicie Fay, Cami, Cala, Mike'a i Asha? Zapytam was jeszcze o to, za kilka rozdziałów.
To tyle, do następnego,
Lusia

3 komentarze:

  1. Hmmm narazie nie łapie tych ludziów ale około 5 rozdziału będe wiedzieć o co chodzi zaraz zaraz. Osoby z piętnem jest ich 6. Niebieski, żułty jak piasek i jack, czerwony jak miko, zielony/fioletowy ząbek, szary zając i czarny mrok. Jeśli się nie mylę to dla każdego strażnika i mroka jest po jednym a jakby nie patrzeć mrok jest strażnikiem ciemności i strachu. Wilk, kot? Myślę, że te zwierzęta albo odzwierciedlają naturę tych osób/strażników/ludzi mających piętna albk coś znacznie ważniejszego... no trochę napisałam :) lubię imię Ash i nie nawidze stawiać przecinków i kropków.

    OdpowiedzUsuń