piątek, 10 lipca 2015

Prolog

W rolach głównych...

Chrissy Costanza jako Alexandra Hataway
(Frost)

Jake T. Austin jako Jake Ramos


W pozostałych rolach...


Katherine McNamara jako Lissandra Wild

India Eisley jako Minerva Holt

Brad Kavanagh jako Lucas Clarke

Rowan Blanchard jako Zoey Montgomery

Garrett Clayton  jako Xavier Cole

Luke Hemmings jako on sam


Calum Hood jako on sam

Michael Clifford jako on sam

Ashton Irwin jako on sam

Brad Simpson jako Thomas Anderson

 Logan Lerman jako Steve Hemmings

Maia Mitchell jako Fay Rickford


Skyler Samuels jako Camille Fox



Taylor Lautner jako Christian i Harry Desert

oraz nie mam bladego pojęcia kto jako 

Lulette Frost 


i Myrtayleen Hare
i inni...

Prolog

* * I'll never let go
Never say goodby* *

   Druga połowa stycznia, 2016 rok...

 - Hej, Alex, nie ma płakania! - Lisa uścisnęła mnie z całej siły. - Nie żegnamy się! Będziemy się odwiedzać!
      Łzy mimo wszystko cisnęły mi się do oczu. Halo, ja wyjeżdżam na drugi koniec świata! Jak niby mam nie płakać? Wszystkie walizki były już w samochodzie. Przed tym sprawdzałam z dziesięć razy, czy aby na pewno niczego nie zostawiłam. Teraz czeka mnie długa podróż aż do Sydney.
 - No wiem - odparłam.
     Ta ruda osóbka zawsze była przy mnie. Cokolwiek by się nie działo, wszystko przechodziłyśmy wspólnie. Tylko ona jedna, za zgodą Mikołaja, wie i zna mojego ojca.
 - No wiesz - powtórzyła moje słowa. - A po za tym,, znasz mniej-więcej kolegów Luke'a. Nie będzie tak źle!
 - Trochę - wspomniałam, jak Calum prosił, by wzięli mnie ze sobą. - Gdzie Minnie i Lock? - tak kiedyś malutka siostra Minnie nazwała Lucasa. No i został Lockiem.
 - Tutaj! - usłyszałam głos swojej drugiej przyjaciółki. Ciemnowłosa podbiegła do mnie. - Myślałaś, że Minerva Julietta Irma Holt puści cię bez pożegnania? - zamknęła mnie w swoim stalowym uścisku. W jej niebieskich oczach pojawiły się łzy.
 - Ej, Minnie, bo ja też się rozkleję! - pociągnęłam nosem.
    Uwolniła mnie i dała się pożegnać ze swoim kuzynem a naszym przyjacielem, Lucasem.
 - Pa, trzymaj się i nie rozpaczaj! - poklepał mnie po plecach. - To dwudziesty pierwszy wiek!
 - No dokładnie - znów dorwała mnie Lisa. - Jest telefon, czat i inne!
      Wypuściła mnie. Spojrzałam na moją trójkę. Odkąd miałam pięć lat przyjaźniłam się z Lisą. Potem, rok później dołączyli do nas Minnie i Lock.
Moja mama zatrąbiła klaksonem naszego Minivana. Westchnęłam.
 - Odwiedźcie mnie, dobrze? - powiedziałam z maślanymi oczami.
 - Jasne! No i oczywiście będę dzwonić codziennie! Obiecuję! - zdeklarowała się Lisa. - W prawdzie różnica czasu duża... Ale damy radę! - zawołała pokrzepiająco.
 - No to, do zobaczenia! - rzuciłam, wyswobadzając się z uścisku przyjaciół.
      Wsiadłam do samochodu i zaczęłam machać do mojej trójki. Oni także mi machali. Kiedy zniknęli z horyzontu nie wytrzymałam. Rozpłakałam się.
 - Wszystko będzie dobrze - zapewniła moja mama, głaszcząc mnie po głowie.
     Spojrzałam na mojego bordera collie, o cudnej maści blue merle. Miała jedno oczko niebieskie, a drugie brązowe - z tego względu dostała przydomek różnooka.
 - Też tak uważasz, Absolve? - zapytałam swojego psa. Zaszczekała radośnie, a ja pokręciłam ze śmiechem głową. - Skoro ty tak twierdzisz...
      Jej pełne imię, które jej wraz z Lisą i Minnie nadałyśmy jakieś trzy miesiące temu (gdy suczka Locka, Blackie, się oszczeniła), brzmiało: Absolve Asami Viviana Lukrecja Hataway I. Ja wymyśliłam Absolve, Lisa chciała Asami, Minnie wolała Vivianę, a Lucas wraz z rodzicami początkowo nazwali ją Lukrecja. No i po zbiciu tego wszystkiego powstało takie troszkę długie imię.
  Hataway, ponieważ, jako członek naszej trzyosobowej rodziny też miała prawo mieć nazwisko. Więc, tak jak ja, nosiła nazwisko mojej mamy. Jeśli chodzi o mnie, to mama jeszcze przed moimi narodzinami uznała, że tak będzie lepiej.
 - Wiesz, w końcu niedługo do Sydney przyjadą Lulette, Luke i Myrta - kontynuowała moja mama.
 - No tak. Za miesiąc - skrzywiłam się.
 - Już prawie jesteśmy na lotnisku - poinformowała moja rodzicielka, ignorując drobną uwagę na temat czasu.

~~ו*•×~~


  12 lutego, 2016 roku...

       Upał. Luty to najcieplejszy miesiąc w Australii.
       Szłam w krótkich spodenkach i białym topie. Moje włosy zapięte w kucyk podskakiwały za każdym krokiem.
    Wracałam właśnie ze szkoły w towarzystwie Caluma, który, jak się okazało, mieszka obok mnie i jest ze mną w klasie. Za to pani Hemmings, babcia Luke'a również jest moją sąsiadką. Kiedy się o tym dowiedziałam, bardzo się ucieszyłam - trójka, a własciwie piątka (no bo Steve i przyjaciel Luke'a), Toma jednak nie miałam okazji poznać wcześniej, przyjedzie tu i będą w domu obok.
    Calum jest spoko. Zresztą, cała trójka i Fay jest spoko. To już prawie miesiąc od mojej przeprowadzki. Chłopaki zapoznali mnie z niemal całą szkołą. Jakoś udało mi się odnaleźć z dużym budynku naszego college'u. Ciągle nie mam jakiejś bliższej kumpeli poza Fay, którą mogę uznać za dobrą koleżankę. No i Camille. Ona też jest bardzo fajna i nie ma żadnej bliskiej przyjaciółki, więc mogę próbować się zaprzyjaźnić.
    Ludzie w szkole ogólnie są bardzo mili. Jedna, wielka rodzina.
    Rozległy się dwa dźwięki przychodzących SMS-ów. Oboje wyciągnęliśmy nasze telefony.
 - Od Luke'a - powiedziałam na głos.
 - Mój też - zauważył Cal, a potem wesołym tonem poinformował o treści: - Jutro wieczorem będą w Sydney!
     Uśmiechnęłam się szeroko.
 - Nareszcie! - zawołałam.
    Zza zakrętu wyłonił się mój dom. Zadowolona Abs już zaczęła szczekać na powitanie. Podobnie Molly, suczka babci Luke'a, która nie mogła niestety wybiec przez zamkniętą bramę. Absolve wybiegła w naszym kierunku niczym torpeda i zaczęła skakać wokoło. Zaśmiałam się. Powitanie zawsze tak wyglądało.
    Skora do zabawy suczka przycupnęła obok Cala.
 - No ej, bo będę zazdrosna - zaśmiałam się, dzięki czemu i ja dostałam więcej uwagi.
 - Wybierasz się dzisiaj na plażę? - zapytał Cal.
     Wzruszyłam ramionami.
 - A coś tam będzie? - zapytałam.
 - Urodziny Camille - poinformował.
 - A no tak, na śmierć zapomniałam! Która godzina?
     Calum zaśmiał się.
 - Masz jeszcze czas. Zaczyna się dopiero o dziewiątej, więc spokojnie wyrobisz się w sześć godzin. Do zobaczenia na imprezie! - zawołał i pożegnał mnie machnięciem ręki. Odpowiedziałam tym samym.
    Szybko wbiegłam do domu. Trzeba znaleźć zatem jakiś strój kąpielowy i sukienkę plażową. Ojej... przydałaby się Lisa.

~~~~~~
No to witam! Jak wrażenia?
Jeśli chodzi o edukację w Australi, to ja tego nie ogarniam. W ogóle! Kto zainteresowany, to przeczytałam to: [KLIK].
 Doczytałam też, że u nich rok szkolny zaczyna się w lutym i kończy w grudniu. Ale nie umiem znaleźć dokładnych dat, a znajomych w Australii niestety nie mam. Więc jak będą niezgodności, to z góry przepraszam.
Wasza Lusia!

2 komentarze:

  1. Fajnie, że postanowiłaś zrobić kontynuację pierwszej córki Jacka. Z tego przeczytałam powyżej Lu, Luke i Myrta wracają. (Jeśli się nie mylę) to extra. Czekam na pierwszy rozdział ;) i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm do Alex nadal się nie przekonalam :/ fajnie, że pojawi się Lu. Cuż więcej pisać? Jeszcze nie mam domyslów :)

    OdpowiedzUsuń